Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i głosem jękliwym począłem mu opowiadać historyę moją i matki.
Przed świętym mężem nic taić nie potrzebowałem Zakląłem go na imię Boga żywego o śpieszny ratunek.
Pobłażliwie, pochylony ku mnie, słuchał staruszek, a gdym skończył, krzyżyk zakreślił nad zbolałą głową moją.
— Idź w pokoju — rzekł — uczynię to, co mi Bóg natchnie, miłosierdzie jego niewyczerpane.
Z niepokojem w duszy odszedłem na zamek do służby mojej, od której uwolnić się musiałem dnia tego, tak czułem się słabym i pomięszanym.
Dnia następnego zwiększył się niepokój, gdy pobiegłszy do klasztoru, aby się dowiedzieć o Nawojową, otrzymałem odpowiedź, iż dziś jej nie będę mógł widzieć. Czekać musiałem jutra, postanowiwszy sobie chodzić bodaj codzień i natrętnie dobijać, dopóki przypuszczonym nie będę.
Siostra furtyanka wpuściwszy mnie do gościnnej izby, czekać kazała. Nierychło dały się słyszeć powolne wlokące kroki. Ujrzałem matkę wchodzącą powoli, z twarzą łzami zalaną, ale spokojniejszą niż była. Gorączka ta, którą miała wyrytą na obliczu, ustąpiła, a w jej miejscu głęboki smutek oblókł twarz wychudzoną i zwiędłą.
Upadłem jej do nóg z miłością wielką, którą poczuć musiała, bo mnie nie odepchnęła.
Siadła na ławie osłabła płacząc ciągle, lecz łzy to były błogosławione, z któremi ból z duszy płynął.
Milczenie długie ja pierwszy przerwałem, dwa dni namysłu uczyniły mnie śmielszym.
— Matko moja — rzekłem — raz jeszcze do ciebie jak dziecię miłości spragnione przychodzę. Sierotą jesteś jak ja, odpokutowałaś długie lata, pozwól mi teraz żyć dla siebie, służyć ci. Królewicze teraz będą ciągle w Krakowie, a przynajmniej przez czas długi. Służba moja przy