Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 03.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

siedzi, wdziała habit, a całe miasto się jej dziwuje. Powiadają, że się biczuje, włosiennicę nosi, posty okrutne zadaje sobie, po nocach krzyżem leży, a co ma, ubogim rozdaje.
Poruszył głową szlachcic i dodał:
— A mnie się zawsze widziało, że u tej niewiasty niespełna rozumu... Bóg wie, jak się to jeszcze skończy, a no zawsze lepsza taka pobożność, niż te uczty, które wyprawiała.
Powróciłem na zamek myśląc i przemyślając nad jej losem.
Jeżeli kiedy serce moje się ku nieszczęśliwej skłaniało, to teraz, gdym miał jawne dowody jakiem męczeństwem życie jej było. A w tem życiu ja też tkwiłem jako cierń boleśny i niepozbyty.
Wyrzucałem to sobie, żem jej na oczy przyszedł, lecz stało się to mimowoli, bom przewidzieć nic nie mógł. Zadora mnie widząc tak pognębionym pocieszał jak umiał.
Nazajutrz, gdym wedle zwyczaju Olbrachtowi poszedł czytać historyę rzymską, bo jej rad słuchał i o niej rozpowiadał, a łacinę tak rozumiał dobrze, że w tem starszych braci przechodził, wsunęło się pacholę szepcąc mi, że ktoś o mnie pilno się dopytuje.
Królewicz mnie natychmiast odprawił. Szedłem za chłopakiem w dziedziniec, gdziem dziada zastał, jakby żebraka z pod kościoła od zakonnic św. Franciszka, który mi powiedział, abym się do klasztoru stawił dla rozmowy z pokutnicą, którą tam zwano imieniem Magdaleny.
Szedłem natychmiast z nim, wiedząc już kto mnie wołał.
Dziad do furty zadzwoniwszy, gdy oznajmił o mnie, do izby pustej przy niej wpuszczony zostałem.
Tu mi czekać kazano, aby się nabożeństwo w chórze skończyło.
Łzy miałem w oczach, gdy szelest sukni i stąpanie