Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 02.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uduszenia, sam nie wiedziałem jak się znalazłem pod ratuszem.
Rajcy ze wszech stron nadciągali, jak który stał, gdy mu znać dano; jedni w kaftanach, drudzy w sukni na jeden rękaw narzuconej, zdyszani, przelękli. Pisarze, wójt, ławnicy dobijali się przez tłum do izby radzieckiej, ścigani z ulic wołaniem, chwytani po drodze przez rozwścieczony tłum, domagający się pomsty za Klemensa. Niektórym pięściami grożono.
— Na tośmy was wybrali... brońcież teraz.
Chwila upłynęła w oczekiwaniu niespokojnem; lud nietylko że się nie myślał rozchodzić, owszem coraz większe gromady go napływały... rozżalenie, gniew rosły. Patrzałem na to nie jeden raz w życiu mojem, gdy się pospólstwo podrażnione lada czem do kupy zbierzy! już tam ani słowo, ani rozum nie ważą nic. Jeden podżega drugiego i chce go przesadzić; słowo rodzi coraz gorętsze, a od wrzawy do pięści niedaleko. Potem lada szaleniec ręką zamachnie i da znak, a runie wszystko.
Dokoła mnie poczęli mieszczanie wrzeszcześ.
— Zobaczymy! Posłali rajcy do królowej, zaczekajmyż co powie. Nie da ona sprawiedliwości, to ją sobie uczynim sami, choćby szyję przyszło dać! Krew za krew, jak chamów nas tu ćwiczyć będą.
Tem wołaniem ciżba się coraz rozjątrzała więcej. Ktokolwiek rozumniejsze, zimniejsze słowo chciał wcisnąć, zahukano go, zamilknąć musiał. Jeszcze gorzej owszem skutkowały perswazye, właśnie jak w łaźni gdy wodę na rozpalony kamień leją, a parą bucha.
Ja tu już spełna nie mogłem zrozumieć, ani się połapać co mówiono. Dopiero nazajutrz na zamek przyszli[1], która pod ten czas słabości się spodziewała; wiedziano już na Wawelu[1], iż się w rynku burzyło. Zawołano do rady Pieniążka, podczaszego Obulca i marszałka.

Ale ci się wcale nie spodziewali, aby z tego co

  1. 1,0 1,1 Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; korekta na podstawie wydania z 1905 roku.