Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

te srebrem i złotem, szable świecące od opraw bogatych. Mógł król z dumą na nich spojrzeć, bo mało który panujący dwa tysiące takiej młodzieży by postawił, chłop w chłopa.
Jechał z niemi po królowę, choć królowi krzyw był, wojewoda krakowski Jan z Tęczyna, bo z kardynałem trzymał on i inni z rodu jego, którego był głową. Ten się nigdy od posług nie wymawiał, boć jako wojewoda pierwszy był też do nich obowiązany, i ubiegać siebie nie chciał dać drugim. Z nim byli Stanisław Ostroróg kaliski i Piotr z Szamotuł poznański wojewoda, ludzie, jak ich zwano, królewscy, bo ci zawsze z panem byli i Jan z Tarnowa z żoną, aby była niewiasta do towarzystwa młodej pani.
Pomnę dobrze te dni, które poprzedziły przybycie Elżbiety, co później tak długo i szczęśliwie z panem naszym żyła; i muszę tu zapisać, że naówczas, jako było we zwyczaju ze wszystkiego prorokować, we wszystkiem widzieć znaki przyszłości, u nas na biskupim dworze duchowni, astrologowie, kto żył głosili najsmutniejsze dla małżeństwa królewskiego horoskopy.
Kardynał też, Kaźmirza nie lubiąc, przewidywał to, co mu życzył.
I to prawda, że wszystko się jakoś składało na opak, utrudniało, nie szło. Królowa już, już na granicach była i jechać a przybywać miała, a na zamku jeszcze w dwu przednich izbach podłogi nie były pokładzione, w innych tynki nie poosychały.
Nikt się pewnie tem tak nie poruszał do gniewu i nie narzekał więcej, nad starą królowę matkę Sonkę. Pani ta zawsze była do gniewów skłonną i bardzo zapalczywą, a gdy o jej dzieci i rodu godność szło, gotowa była poświęcić co miała. Król Kaźmirz znosił zwłoki po swojemu, milcząco i cierpliwie, pani matka krzyczała, biegała i oskarżała winnych i niewinnych, że naumyślnie na przekór czyniono jej i synowi.