Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stos suchy we mgnieniu oka, a że Kapistran kazał i na niego się wszyscy patrzali a płakali, nie postrzegł się nikt, gdy ów stos buchnął ogniem, i zrywając się wiatr żarzewie i węgle a iskry począł unosić na najbliższe dachy, tak, że się na kamienicach gonty już zajmowały. Rzucili się dopiero ludzie na ratunek, uderzono w pożarny dzwon u Panny Maryi, a święty mąż żegnać zaczął ów pożar poczynający się, który szczęśliwie natychmiast ugaszono.
Wołał jednak, iż tylko miłosierdzie Boże grzesznemu miastu jak Sodomie i Gomorze spopielić nie dało, pokuty i poprawy oczekując.
W takiej gorączce to przebyliśmy, powiedzieć można, cały ów czas kilkomiesięczny, który Kapistran u nas spędził. Dla zakonników jego i nowej reguły, pod zawołaniem Bernardyna świętego, biskup na gruntach brata klasztorek i kościół założył, nie dopuszczając, aby z królewskiej łaski przy świętym Krzyżu zostali.
Budowano tymczasowo z pośpiechem takim, że żadne pono domostwo za pamięci ludzkiej tak prędko nie stanęło, jak ta fundacya biskupia.
Ks. Jan z Krakowa z biskupem i innemi duchownymi do miast też bliższych czynił wycieczki, a gdziekolwiek się ukazywał, wszędzie toż samo działo się co w Krakowie.
Jam też dusznie pewnie korzystał z tego wzmożenia się pobożności, bo nie byłem ostygłym ani obojętnym, a oprócz tego rad byłem, że o mnie zapomniano trochę wśród tego zajęcia nabożeństwy.
Mogłem niepostrzeżony czasem się wyrywać do mojego Gajdysa i z nim chwilę swobodniej pomówić. Spotkało mnie też szczęście to, że gdym raz z nim stał na poufnej rozmowie, a nie bardzośmy zważali co się około nas działo, aniśmy się spostrzegli, gdy król nadszedł.
Zrazum uciekać chciał, ale mi nogi w ziemię wrosły.