Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głową mu dał znak, potem na bok go odprowadził wypytując się o Wilno.
— Myślisz — dodał — że on o tem zapomniał, iż ty u nas byłeś na wychowku?
— Jakto? — przerwałem z radością — alboż król wie o mnie i pamięta?
A jużci — rzekł Gajdys gładząc wąsa. — Począł mnie rozpytywać, co z tobą teraz się dzieje i czy ja widziałem wychowanka. Musi być u któregoś z księży przy collegium na naukach. Pójdźże do niego, zobacz, rozpytaj go, a potem mi powiesz co z chłopięciem się stało. Rad li temu?
Osłupiałem z podziwienia i radości słysząc to, bo mi w myśli nie postało żeby król o mnie miał wiedzieć i pamiętać. Gajdys się tem cieszył więcej może niż ja.
— Cóż mam powiedzieć? — zapytał...
Musiałem długo i szeroko Gajdysowi wszystko co tu ze mną zaszło rozpowiadać, jakem się do ks. Jana dostał, jak z nim do Rzymu wędrowałem i szczęśliwiem powrócił, i że mi przy pobożnym człowieku dobrze było, a radbym był z nim pozostać, gdy nagle biskup zażądał i musiałem iść na dwór jego.
Nie taiłem tego przed Gajdysem, że tu mi było nie tak dobrze, nadewszystko przez to, iż między nieprzyjacioły króla dostałem się.
Skarżąc się aż mi łzy z oczów się puściły.
— Król co zechce, to czyni — rzekłem — gdyby mnie na swój dwór wziął, szczęśliwym bym był Ale się to stać nie może.
Gajdys też głową potrząsał i milczał. Takieśmy sobie rozpowiadając wzajem co nam dolegało, zasiedzieli się do wieczora, i biegiem później musiałem wracać na dwór biskupi, aby mnie nie karano.
Obiecaliśmy sobie zejść się na Wawelu, gdy na nabożeństwo z biskupem tam przybyć się trafi, a Gajdys mi stajnię opowiedział, około której go mogłem znaleźć.