Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/091

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Całą noc potem i dnie następne o tem tylko myślałem, że sam król wiedział o mnie i pamiętał, a obiecywałem sobie w razie ostatecznym, gdyby mi bardzo źle na świecie było, uciec się pod jego opiekę.
W dziecinnej głowie, co się na takim wątku mogło utkać łatwo się domyśleć. Miłość też, którą dla króla miałem zawsze, wzmogła się tem jeszcze, a niechęć jaką ku niemu wszyscy biskupi słudzy okazywali, jeszcze ją wzmacniała.
Kilka dni upłynęło, nim się mogłem wysunąć z kościoła do stajen królewskich dla widzenia z Gajdysem. A chociaż mi rozpowiedział dobrze gdzie go szukać, gdym wpadł pomiędzy szopy, stajnie, odryny, spichrze, których tam moc była, zupełniem się zbłąkał i ledwie dopytałem Litwina.
Poszliśmy z nim na ubocze ku wałom.
— Widziałeś króla? — spytałem go.
— A jakże — odparł Gajdys — mało nie codzień go spotykam, Bóg łaskaw, dobrym jest dla mnie. Gdyby nie to, między Lachami, którzy nas wyśmiewają i nie lubią, przepadaćby przyszło, ale widzą że król dla nas życzliwy, boją się więc zadzierać.
— No — dodał uśmiechając się Gajdys — nie tylkom widział króla i mówił z nim, alem się sprawił z tego co mi polecił, bo o tobie mu rozpowiedziałem.
— Cóż król? — zapytałem.
— Nie wiem sam co to ma znaczyć — mówił dalej Litwin. — Gdy się dowiedział, że was do biskupa wzięto, twarz mu się zmieniła i jakby gniewem zapłonęła... Namarszczył się, nogą tupnął, ale wnet się pomiarkował. Mówiłem królowi, że radbyś jemu służył. Głową potrząsnął pomyślawszy. Poczekawszy rzekł, niechaj cierpliwy będzie. Teraz nie można... później. Kto wie?
Pytał nawet jak wyglądasz i czy na pacholę do dworu przystałbyś?... Mówiłem, żeś wyrósł niczego, na chłopaka przystojnego.