Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Jaszka Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik 01.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A przecieżeś pobożną pielgrzymkę z ks. Janem odbył i chwalił cię — rzekł biskup.
Nie mogę już dziś spełna przypomnieć rozmowy tej, wiem tylko, że Doliwa się też do niej mięszał i że koniec końcem biskup mnie do kancelaryi swej kazał przyłączyć, dodając:
— A co później będzie, i do czego się okaże przydatnym, zobaczymy.
Podał mi odchodzącemu rękę do pocałowania i pobłogosławił. Nie groził mi, nie straszył, nie rzekł złego nic; przecież gdym z Doliwą z tego posłuchania powracał, pot mi się z czoła lał i czułem niewypowiedzianą trwogę.
Tak się rozpoczął pobyt mój i służba na dworze ks. Zbyszka. W kancelaryi, gdzie nas było kilku, gdy mi się popisywać kazano z kaligrafią, okazało się, żem jak kura grzebał i omyłki robił, nie zdałem się na nic.
Po kilku dniach przesadzono mnie do służby bocznej w izbie i przy biskupie. Nie gniewałem się zato, bom wolał być pod władzą Doliwy i za stołem a pulpitem nie siedzieć, a miałem też zręczność przypatrywać się tu wszystkiemu, gdy z kancelaryi niewiele widać było.
Zaprawdę nie do wiary to być może co powiem, że na tak wielkim a poważnym dworze, jakim był Oleśnickiego, błaznów i trefnisiów lub obowiązki ich pełniących było więcej, niż gdzieindziej.
Prawda, że ani na królewskim, ani na możnych dworach innych ich nie brakło, lecz po surowym a poważnym biskupie trudno się domyślać było, ażeby on takiemi swawolnemi słowy, a ladajakiemi wymysły wartogłowów mógł się zabawiać.
Przecież powszechnie to było znanem i wyrzucano nawet biskupowi Zbyszkowi, iż się błaznami rad otaczał. Ale bliżej poznając życie jego, dziwić się temu nie było można.
Większą część dnia spędzał on na naradach, w księ-