Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 02.pdf/009

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W istocie czychano na ten spadek, oczekiwano na śmierć staruszki. Gdy się o niej dowiedziano, poczciwy pan Onufry z sądem i urzędnikami, choć ciała jeszcze z sypialni nie wyniesiono, dom stary otoczył i objął we władanie.
W kantorku nieboszczki znalazło się kilkaset rubli, które zaledwie na skromny pogrzeb starczyć mogły. Napadnięto Zarzeckiego o kasę, powiedział że podkomorzyna musiała nią rozporządzić i że jemu jej nie zdano.
Z papierów i rejestrów popioły się tylko znalazły w kominie, żadnego zresztą śladu. Więziono pana Jakóba, pytano, grożono, trzymano w zamknięciu, milczał uparcie.
Poczęły się poszukiwania w starym dworze, pozrywano w nim posadzki, pogruchotano mury, kopano, nie przepuszczono żadnemu kątkowi, nic nigdzie nie znaleziono. Podkomorzyna sług miała mało, a jeszcze mniej się niemi posługiwała, brano ludzi tych na spytki, nic powiedzieć nie umieli. Z zeznania tylko prawników, wzywanych do zrobienia rozporządzeń, wiedziano iż sumy znaczne gdzieś się znajdować musiały.
Doszedł i do tego pan Onufry, że kilkakroć Zarzecki był przez podkomorzynę wyprawiany do Warszawy. Domyślano się że z pieniędzmi, on nic powiedzieć nie chciał.
— Dałem słowo i poprzysiągłem nieboszce że tego co mi dysponowała i zwierzyła rozpowiadać nie będę. Zabijcie mnie czy zamorzcie, nie powiem.
Długo wymęczony więiezniem, wypuszczony został Zarzecki; próbowano go ująć pieniędzmi i obietnicami, na to ramionami ruszał. Koniec końcem, gdy dowodów najmniejszych przywłaszczenia nie było, puszczono go wolno i pań-