Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Do tego pani Idalia miała żal zawsze za jego wycieczkę podpatrzoną do chałupy.
Hrabia znalazł się tu przypadkiem, dowiedziawszy o przybyciu państwa Du Royer. Powiększyło się towarzystwo i ożywiło zarazem, a piękna Ondyna mogła, niewyjmując starszego syna domu, dorosłego już młodzieńca, próbować siły swych wejrzeń na trzech ofiarach: hrabi, kuzynie i Bolku Du Royer. Nie chodziło jej jednak tego dnia tak bardzo o żadnego z nich prócz zuchwalca, owego pana Zygmunta, bo ten przykładnie ukaranym być musiał. Wysiadając też z powozu najpierwej strzeliła na niego oczyma i — strzał chybił.
W salonie towarzystwo się ugrupowało, tak, że w głównem kółku oprócz dwóch pań pozostał tylko hrabia Zamiński.
Dnia tego razem z suknią koloru morza, pani Idalia humor jak morze zmienny przywdziała, chciała być wielką panią, znudzoną, imcomprise, rozczarowaną, jedną z heroin ówczesnych romansów, o ile taka heroina w Borku o tej porze mieścić się mogła.
Ów pan Zygmunt dla którego tyle cierpiała, dnia tego ustąpił zupełnie miejsca gościowi i, jak na złość, trzymał się ciągle z Bolkiem, z młodszym jego bratem, w oddaleniu i na uboczu. Nie wydawał się nawet teraz kuzynem, i pani Idalia lękała się już czy się nie omyliła, czy nie wzięła guwernera za — człowieka. Jednakże był tak poufale z Bolkiem, a w salonie tak swobodnym, że po pilniejszem rozpatrzeniu się został znowu awansowany na kuzyna. Pani Idalia mówiła w sobie w duszy, że choćby zresztą był i prostym nauczycielem, nie miał prawa opierać się urokowi jej wdzięków.