Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Onufry domyślił się przyczyny wycieczki i pokrył ją milczeniem.
Panna Drobisz była właśnie na konferencyi z Więckowskim, gdy dzwonek pani, zupełnie o tej godzinie nie spodziewany, powołał ją do sypialnego pokoju. Przybiegła prawie przestraszona.
Pani Manczyńska stała niecierpliwie oczekując na jej ukazanie się.
— Proszęż cię, czyż to może być! ta Zarzecka! wiesz, córka tego nieznośnego starego — gra na fortepianie!
Basia rzuciła się z pogardliwem lekceważeniem:
— Gra czy młóci! — odparła — a jużci, z tego jakiś czas żyła nawet. Jeździła się produkować po miastach i tyle tylko że się jej w głowie przewróciło, bo podobno nic z tego nie zrobiła! Głupia dziewczyna!
— Ależ hrabia utrzymuje że była sławną, że się jej pierwsi wirtuozi dziwowali!
Panna Drobisz głową trzęsła.
— Kto ją tam wie, czy się jej dziwowali... a to pewno że jak goła pojechała, tak wróciła. Dziś pierze chusty i krowę doi!
Idalia zadumała się. Przyszło jej na myśl że bądź co bądź, nużby się wielki Liszt dowiedział, że hrabina Idalia, która z takim entuzyazmem odkradła mu rękawiczkę po koncercie, dawała u siebie mrzeć z głodu wirtuozce przez niego upatentowanej!
Basia patrzała na swą panią, niebardzo rozumiejąc co się jej stało, lecz dla bezpieczeństwa wszelkiego dodała jeszcze:
— Co tam może być osobliwego w tej dziewczynie! może kiedy co i umiała z łaski podkomorzynej co ją edu-