Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zeń niewygodnem czyniła. Jedno okno na zawsze zamknięte okiennicą, drugie przez szyby zapylone niewiele światła wpuszczało.
W drugim, przytykającym doń, widać było łóżeczko zasłane, stoliczek przy niem z potłuczonem zwierciadełkiem, na kołkach u ścian kilka sukienek, na półce trochę książek i duży stos nut w nieładzie. Zwitki ich i oprawne zeszyty walały się po kątach. Ta, co tu mieszkała, nie miała widocznie czasu pomyśleć o sobie i swojem schronieniu; czuć było, że tu jak w gościnie przebywała.
Drzwi zamknięte i zastawione, dzieliły izdebkę od przyległego alkierza, do którego się wchodziło od sieni.
Alkierz ten był mieszkaniem pana Jakóba Zarzeckiego. Tu nieład panował jeszcze większy. Izba o jednem okienku, wązka a długa, z piecykiem czarnym, z lichem łóżeczkiem w kącie, wygniecionem i zmiętem, zawierała nagromadzone, natłoczone, całe ubogie mienie człowieka. Był to jakby skład najobrzydliwszych rupieci. Odzież porozwieszaną na kołkach, starą, wynoszoną, łachmanami nazwać było można. Kapoty z brudnemi kieszeniami płóciennemi, surduty bez guzików, kurtki zbielałe od noszenia, wisiały jedne na drugich.
Na co tylko padło oko, zasmolone było, opylone, zszarzane, stare, zużyte. Po kątach walały się buty, stały strzelby, leżały siodła, chomonta, uprzęże, worki, rzeczy wreszcie, których przeznaczenia dawnego trudno już było odgadnąć.
Najwięcej jednak uderzało tu nagromadzenie mnóstwa kawałków drzewa, kółek, trybów, niby wzorów do machin, których i na półce i na szkle i pod szkłem, i na piecu i za piecem było mnóstwo. Małe narzędzia ślusarskie, noże, świdry, dłutka, licho w kawałki drzewa pooprawiane,