Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Hołota 01.pdf/010

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

było wszakże ani zkąd ani od kogo pochodził. Najrozmaitsze o tem i najsprzeczniejsze biegały wieści. Temu tylko zaprzeczyć nikt nie mógł, że Wicuś, grzecznie zwany przez potrzebujących jego rady i pomocy: „Pan Wycienty,“ przez innych Wicuś, Wicek, a nawet Wisus (gdy się kto nań pogniewał), był jednym z najciętszych ludzi na okolicę. Nigdy pono do szkół nie chodził, czytać i pisać ledwie umiał, ale bystrości, przebiegłości i sprytu miał tyle żeby ich na dwu stało. Przezwisko Kuternoga samo powiada że na jedną nogę kulał, i to szpetnie, bo gdy szedł, całe ciało na jedną stronę się przechylało tak, że się padać zdawał. Mimo to biegał, kręcił się i rzadko na miejscu usiedział. Żwawy był na podziw, a temperamentu niespokojnego. Niewielkiego wzrostu, dosyć gruby i kościsty, z rękami długiemi, z włosem na głowie jakby wypłowiałym, który nosił długo puszczony, Wicuś twarz miał bladą, dosyć brzydką, nos trochę zadarty, policzki wystające, gębę szeroką i zarost tak nikczemny, że się prawie golić nie potrzebował. Oczy mu siedziały pod mocno zasklepionem czołem, jak dwa koty na przypiecku i patrzały bystro, a latały żywo. Człek był niepozorny, gdy go chandra napadła, milczący, że z niego słowa dobyć było trudno, gdy potrzeba przyszła, gadatliwy okrutnie i krzykliwy.
Niepozornemu takiemu kuternodze dobrze się ożenić zdawało się trudnem, wziął jednak ze dworu od nieboszczki podkomorzynej Manczyńskiej dziewczynę na podziw piękną, cichą, łagodną, która od skąpej pani dostała wyprawę niezłą, a potem po jakimś stryjaszku, choć się wcale nie spodziewała, jakieś parę tysięcy złotych. Nieszczęśliwe to było, zawojowane stworzenie, pewno lepszego losu warte. Kuternoga nie dawał jej kroku stąpić bez zezwolenia swego, ale Handzia się na to nie skarżyła.