Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bracia podkanclerzyny, szczególniej Bogusław, starszy, czuwali nad siostrą i gotowi byli przyjść jej w pomoc.
Bogusław, który może zbyt wiele na króla i jego protekcyą rachował, oznajmywał przybycie swe na sejm, dodając w listach do siostry, że gromadkę Litwinów z sobą przyprowadzi.
Odgróżki Radziejowskiego z jednej strony, z drugiej Słuszków przechwałkami się równoważyły. Rozdrażnienie rosło. Podkanclerzy miał jakieś przeczucie, że mu pałac, który zagarnął, Słuszkowie odebrać zechcą; ale mając w nim parę działek i trochę ludzi, nie przypuszczał, aby siły użyć winno, tuż pod zamkiem i pod bokiem królewskim.
Zwlokło się tak do początku następnego roku, i Bogusław Słuszka przybył do Warszawy z bratem Zygmuntem.
Spotkanie się z siostrą, która cała we łzach wyszła do furty ich powitać, obu młodych paniczów do najwyższego poruszyło stopnia.
Zdało im się, że gdy król gwardyą swoją z klasztoru siostry ich nie dał zabrać mężowi — inne też kroki dla wyswobodzenia jej i mienia nie zostaną im naganione.
Z niewieścią nieopatrznością, również na króla rachując zbytnio, podkanclerzyna, znajdowała