Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

naturalnem i sprawiedliwem, aby bracia pałac podkanclerzemu odebrali — choćby siłą.
O przygotowaniach do tego zuchwałego kroku, nikt nie wiedział, bo Litwa, pewna, iż słuszność miała za sobą, nikogo się nie radziła.
Pierwszy lepszy byłby objaśnił Bogusława Słuszkę, iż w stolicy pod zamkiem siłą chcieć wtargnąć do domu i ściągnąć walkę, było zbrodnią główną.
Ponieważ wkoło zamku zawsze wiele było ruchu i wrzawy, nie spostrzeżono prawie zrazu, gdy oba bracia z całą gromadą zbrojnej Litwy rzucili się pod wieczór dnia jednego na pałac Kazanowskich.
Ludzie Radziejowskiego nie byli wcale przygotowani do boju; ale tem się odznaczał cały dwór jego, że go sobie dobierał z zapamiętałych i rozpalonych.
W podwórcach więc rozpoczął się zacięty bój, strzelanie, szturmy, odpieranie ich, zdobywanie niemal każdego budynku i nieledwie izby, tak, że dopiero po sześciu godzinach upartej walki Słuszkowie zdołali wyprzeć Radziejowskiego, załogę i pałac odzyskać.
Podkanclerzy był w Radziejowicach, ale gdy mu konnym posłańcem dano znać o zdobyciu pałacu, rzucił się jak wściekły, zaklinając się, że