Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czan, a na całą noc słać do Radziejowic, aby ztamtąd rzeczy pierwszej potrzeby pościągać.
Gdy mu mówiono, że pałac był odarty, wyobrażał sobie, iż tylko najkosztowniejsze zabrano sprzęty i precyoza, nie znalazł nic.
Człowiek tego, co on temperamentu, musiał do najgwałtowniejszych uciec się środków. Nie chciał przypuścić, ani, tego, aby mu żonę miał rozwód odebrać ani by on — przez nią był pokonany, upokorzony, w oczach ludzi.
Nazajutrz rano z wrzawą i gorączką podkanclerzy zuchwale wpadł do króla, domagając się sprawiedliwości.
Zimno odpowiedział mu Jan Kazimierz, że sprawy nie zna i że do niej mieszać się nie chce. Tu zresztą nie cywilne, ale duchowne władze rozstrzygały.
Radziejowski tym razem stanął przeciw króla z nigdy jeszcze nie objawionem tak gwałtownie zuchwalstwem. Groził, szydził, a gdy król począł go zbywać milczeniem, wybiegł bez pożegnania oszalały.
Wprost od króla udał się do nuncyusza. Włoch być musiał przygotowany na jego przyjęcie. Wielka powaga posłannika Stolicy Apostolskiej, jego moc, zmuszały Radziejowskiego do pokory.
Włoch, łagodny i słodki, pełen dobrotliwego