Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a siec i ze zwycięztwa korzystać, ale zpoza nich odzywały się głosy:
— Dosyć nauki tej! Myśmy znużeni, w polu czasu wiele spędziliśmy, do domów pilno. Mają Tatarowie za swoje, a i Kozakom nauka nie pójdzie w las.
Król tylko i Wiśniowiecki Jeremi wołali ciągle: — Iść na nich, a co prędzej i dokonać, co się poczęło; albo się na nic nie zda rozlana krew nasza.
Stanęło przecie na tem w nocy jeszcze, aby jak świt, za Ordą wysłać Tatarów litewskich z Czelebim Murzą, któryby Hana umykającego ku Wiśniowcowi ścigał i urywał. Ten później po drodze pochwytanych znacznych jeńców, Murtazego i Solimana Agę przyprowadził królowi.
Niezapomniana to była noc owa, noc na pobojowisku żałobna i radosna razem, a dla wodzów troskami brzemienna, bo tylko niedoświadczony żołnierz tem zwycięztwem się mógł zaspokoić.
Tatarzyn odpędzony wprawdzie umykał, ale Kozactwo, nietylko się uparcie okopywało, lecz pomnożenia go spodziewać się było można.
Ci, co ich znali, jak stary Jeremi, wiedzieli, co trzymać, choćby znowu z poddaniem się i pokorą przyszli, która ich nic nie kosztowała, aby