Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiono, że król trzecią noc żelaznej koszuli trójnitowanej nie zrzucał. Konie mu zmieniano ciągle, bo wydołać nie mogły — on wytrzymywał.
Była to chwila w żywocie jego, która mogła o przyszłości roztrzygnąć, gdyby fatalność — nie... wola Boża — nie postawiła słupów i nie rzekła: — Nie pójdziesz dalej!
O świcie król do spowiedzi i kommunii przystępował — i tego dnia za jego przykładem do Stołu Pańskiego cisnęły się tłumy.
Tymczasem pułki się szykowały do boju, wedle postanowionego w nocy na radzie planu. Król i wódz zajmować miał środek — między dwoma potężnemi skrzydłami. Około niego i za nim skupiały się doborowe chorągwie, pod dowództwem Kazimierza Tyszkiewicza, Cześnika Lit., Jak. Michałowskiego, Janusza Wessla. Chorągwie nieśli Michałowski i Jędrzejowski. Tu stały działa, które prowadził Przyjemski, i pułki niemieckie Huwalda, Borgemana, Fromholda, Wolfa, Weyera, Radziwiłła, Dӧnhoffa i innych.
Za niemi stały szczupłe posiłki Księcia Pruskiego: dragonia, kilkuset ludzi, Grudzińskich i Leszczyńskich regimenta, a naostatek szlachta Województwa Sieradzkiego, Łęczycka i Brzesko-kujawska, oraz ludzie Księcia Karola, Biskupa Wrocławskiego.
Prawem skrzydłem dowodził stary hetman Po-