Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/050

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

maczono pogłosek, postarał się oczernić żonę i króla, na nich składając wszystko.
Udawał mocno dotkniętego, pokrzywdzonego, ofiarę potwarzy i przewrotności niewieściej.
Byli tacy łatwowierni, którzy się nad nim litowali.
Strzębosz od przybycia króla do wojska, nie mógł się oprzeć pokusie zabiegania to do chorągwi dworzan królewskich, w której miał przyjaciół, to na sam dwór, a i król nawykły dawniej do usług jego, bałamucił go. Służba więc pod chorągwią nie była bardzo gorliwą i Xięzki co dzień go strofował.
— Z dworaka chcieć zrobić żołnierza — mówił — to tak, jak z wosku nóż... Bić to ty się będziesz, bo się odezwie krew szlachecka w tobie, ale żebyś się ty w rycerstwie rozmiłował, wątpię.
Prowadził go wuj z sobą po namiotach, gdzie starzy rębacze się skupiali, opowiadając o swych wyprawach i walkach. Strzębosz słuchał z wielkiem zajęciem, ale gdy potem zbiegł na dwór i poczęli mu dawni towarzysze sypać plotki, szeptać, co się tam działo, daleko więcej się intrygami roznamiętniał i więcej czuł do nich powołania.
Król go też bałamucił, kilka razy go spotykając zagadywał.