Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Było to tak uderzającem, że nietylko inni, ale i sam Radziejowski poznać się na tem musiał, chociaż udawał, że nierozumie. Nie mając na kim, mścił się za to na żonie, przed którą na króla wymyślał, wiedząc, że ona bronić go będzie, z czego codzień rosły nieznośne poswarki między nimi. Najczęściej zapłakana i zagniewana, podkanclerzyna odchodziła i zamykała się od męża, ale ten ją ścigał i odprawić się nie dawał.
Oprócz, tego codzień listy wyprawiając razem z królewskiemi kresami do Warszawy, podkanclerzy coraz ostrzej przeciwko królowi się w nich rozpisywał, w ten sposób, aby Maryą Ludwikę zniechęcić i pogniewać.
W pierwszych zaraz powtarzał, jakoby powszechnie w obozie znane wyrażenie króla, który po rozstaniu się w Krasnymstawie miał publicznie się odzywać, że, chwała Bogu, pozbywszy się jejmości, teraz dopiero swobodnie będzie się mógł obracać i t. p.
Oprócz tego donosił Radziejowski, że wszystko to, co doradzała królowa, było teraz zaniedbane i wyśmiane, że wcale jej w rozmowach swych Jan Kazimierz nie oszczędzał, narzekał na jej natrętne rady i chęć mieszania się do spraw, których nie rozumiała.
Raz na drogę tych zwierzeń wszedłszy, pod-