Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 03.djvu/008

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jak towarzyszenie mu w obozie. Wybór z dwojga był trudnym.
Właśnie w tej chwili wahania się i zwątpienia zjawił się czuwający, a raczej czyhający na nie Radziejowski. Wszystko to on przewidywał zawczasu i chciał z tego korzystać.
Dotąd podróży królowej nie był przeciwnym — dalej ona mu krzyżowała jego plany przewrotne.
Szło mu o to, aby ją z mężem rozdwoić i poróżnić — i zająć potem stanowisko pośrednika, bez któregoby się oboje obejść nie mogli.
Marya Ludwika, dotąd niepodejrzewająca tak głęboko sięgającej intrygi, chociaż niezmierną ambicyą Radziejowskiego znała — naradzała się z nim poufnie.
— Jest-że w istocie jakie dla nas niebezpieczeństwo? — zapytała go — albo w ten sposób grożąc niem, pozbyć się nas tylko chcecie?
— Podkanclerzy nastroił powagę wielką.
— W tym momencie — odparł — niebezpieczeństwa niéma jeszcze, ale że ono nagle i niespodzianie zjawić się może — to niestety — pewna... Kozactwo jest zuchwałe; jego sposób wojowania na takich napadach zuchwałych zależy, których przewidzieć niepodobna, a gotowym być na nie zawsze potrzeba.
Z pewnością N. Pani spokojniej i lepiej byłoby