Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szono królowi, który je na radzie roztrząsał i sprawdzał.
Królowa tymczasem zabawiała się, objeżdżając kościoły, słuchając nabożeństwa lub u siebie przyjmując napływających gości. Na tych jej nie zbywało nigdy, gdyż i czasu wojny ludzie umierali, wakanse się otwierały a niemi ona rozporządzała.
Wszyscy jednak odwiedzający królową, jakby się na to zmówili, o dalszej podróży mówiąc, zgodnie ją prawie za niemożliwą, wielce utrudzającą a niebezpieczną ukazywali.
Szczególniej Kozactwa napaści niespodziane, które w dalszym pochodzie dnia i nocy spoczynku nie dopuszczały, wystawiano jako groźne, a dla kobiet równie, jak dla wojskowego dworu króla, utrudniające i niebezpieczne.
Marya Ludwika na to nie odpowiadała, albo w śmiech obracała postrachy.
W jej pojęciu pospolite ruszenie takie, przy wojsku komputowem, i cudzoziemskich zaciągach, powinno było być tryumfalnym pochodem.
Pamiętała ona obyczaje Francyi, gdzie bardzo często królowe na wyprawę monarchom towarzyszyły, ale na to odpowiadali znający oba kraje, iż w Polsce, szczególniej na kresach, nawet czasu pokoju podróże łatwe, ani przyjemne nie były; cóż dopiero czasu wojny!