Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a wcale potrzebnemi nie były, bo raczej zmiękczyć niż serca dodać umiały. Szemrano na tę fantazyą, niemal powadze wyprawy ujmującą. Królowi, nie śmiano mówić o tem, lecz kanclerze biskupi i przybywający senatorowie — wszyscy zgodnie postanowili dalszą podróż odradzać i królową namówić do powrotu do Warszawy, gdzieby z prymasem sprawami bieżącemi mogła się zajmować.
Król, jak w niczem, tak i w tem, nie chciał się żonie sprzeciwiać.
Po uroczystości oddania miecza i szyszaka poświęconego w kościele i przebaczeniu Lubomirskiemu danem, król natychmiast i z niezwykłą sobie żwawością zajął się przeglądaniem wojsk, które tu znalazł. Po rannem nabożeństwie, chociaż dnie niezawsze bywały piękne, a słoty i zimno przeciągały, po całych dniach czasami stał na koniu, lustrując przeciągające regimenty, i rozpytując o nie. Otaczał się też samymi prawie wojskowymi, a o niczem więcej nie mówi, jeno o sprawach wojennych.
Ztąd już na wszystkie strony, co było ludzi do tego zdatnych, wyprawiano na zwiady, po języka aż ku Konstantynowu, Winnicy, Kamieńcowi, i ciągle też któryś z panów odbierał mniej więcej pewne wiadomości, a te natychmiast przyno-