Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Strzębosz, mało nie codzień słysząc te rozprawy, jako już począł tak stawał ciągle w obronie Jana Kazimierza, opisując, co sam na swe oczy widział, jak król, troskliwym był o wojsko, jak pracował a zagrzewał, aby się ono zebrało liczne i doborowe, jak na sercu miał naprawę sławy rycerskiej, która pod Piławcami szwank poniosła.
Złośliwi wszystko przedrwiwali, królowej w tem widząc natchnienie i starania. — Nie stanie jej — mówili — zaraz mu ta wielka ochota do wojowania odpadnie.
Słowem: nim się jeszcze siły zebrały, nim w pole wyszły, już spierano się o to, czego jeszcze przewidzieć nie było można.
Po wojsku noszono się z powieściami, które i najstateczniejszych źle usposabiały. Podobała się bardzo historya towarzysza Baranowicza, który, gdy przed rozpuszczeniem na hiberny, wywoływano z regestrów każdego, wyjechał też z pistoletami i pstryknął z jednego: — „To za żołd, cośmy go nie otrzymali“ — a z drugiego huknął i strzelił: —„A to za gotowe pieniądze“ — Rozpowiadano na zniechęcenie, że za assygnacyami do województwa ziem i powiatów wojsko dotąd nic nie otrzymało i papierkami się musiało kontentować.
Od Chmielnickiego i Hetmana codzień prawie inne tu przynoszono wieści, ale wszystkie