Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwie przenocowawszy, ruszał dalej na zjazdy i sejmiki.
Znano na nich podczaszego, a on też ludzi znał tysiące, szczególniej tych, co mu się prowadzić dawali. Dotąd jednak gardłowanie go nie doprowadziło jeszcze do niczego: dopiero poznanie się i serdeczne poprzyjaźnienie się z Radziejowskim, miało go, jak się spodziewał, wyżej podźwignąć.
Podkanclerzemu właśnie do tego, co zamierzał, potrzeba było takiego, jak Dębicki, człowieka, a podczaszemu takiego, jak on, wodza.
Na zawołanie mógł Dębicki wywołać burdę i choćby rokosz, aby podkanclerzy miał co uśmierzać i tym sposobem rosnąć w potęgę.
Obaj oni ani miłości Rzeczypospolitej ani sumienia nie znali, a celem dla nich było wynieść się i zbogacić w jakikolwiek sposób. Doskonałem narzędziem był dla Radziejowskiego podczaszy.
Wcześnie spodziewając się go tu zastać — Dębicki ściągnął do Lublina i dowiedział się tu dopiero, że Radziejowski razem z królem i żoną przyjedzie.
Nie tracąc więc czasu — między wojskowych się puścił, mając wpośród nich znajomych. Wprawdzie tu warcholenie tak łatwem i swobodnem nie było, bo pewna karność powstrzymywała od niego, ale i niespokojnych duchów dosyć było —