Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bez Jewłaszewskich łacno się król mógł obejść, lecz bez Radziwiłłów — nie sposób...
Ale powaga majestatu na tych bezsilnych pokuszeniach nie zyskiwała. Tymczasem nalegano z jednej strony, zwlekano z drugiej nieuniknione zdanie sprawy przed sejmem z wyprawy i Traktatów Zborowskich.
Gotowało się na to wielu. Radzono o tem u królowej, u króla, u kanclerza Ossolińskiego, u panów senatorów dworowi sprzyjających — i w końcu, za wiedzą Maryi Ludwiki, bo bez niej się tu nic teraz nie mogło dokonać, kanclerz się przygotował ze swego dzieła zdać rachunek.
Dwojaką miał do wyboru drogę Ossoliński: albo skromnie bardzo wytłómaczyć się z tego, co uczynił, koniecznością i składem okoliczności, lub nadzwyczaj wysoko podnieść wiktoryą zborowską i własny traktat, a że ogólne usposobienie paskwilluszami się zdradzało: kanclerz więc, wbrew niemu, postanowił niesłychanie wysoko wynieść ową bitwę i tranzakcyą zborowską. Zmniejszył umyślnie środki, jakiemi król rozporządał, aby to, co niemi wykonał, urosło.
Pierwszego dnia w Sobotę, słuchano w sejmie niedokończonej relacyi w milczeniu posępnem; nikt nie podnosił głosu. Niedziela przerwała i rozcięła na wpół sprawozdanie Ossolińskiego, który w Poniedziałek ciągnął je dalej — i ośmie-