Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

świadomy i są w nim punkta ingrossowane, których ono nie dopuszcza.
Zaczęto się sprzeczać; Jan Kazimierz, który prawa szanować tak dalece nie umiał, zmusić chciał kanclerza do podpisu.
Staremu przymus był nieznośnym. Nakoniec król zawołał:
— Nie chcesz podpisać? No, to ja sam go podpiszę...
Radziwiłł się uśmiechnął.
— N. Panie, a któż pieczęć przyciśnie? — zapytał.
Nadąsany, odchodząc, zamruczał król:
— Prawo litewskie! przecież ja je tak znam, jak i wy.
— Przebaczysz mi, w. król. mość — rzekł kanclerz zimno — na to się nie godzę. W. król. mość panujesz nam miłościwie od roku, a ja przez trzydzieści dwa lata z prawem mam do czynienia.
Mocno rozjątrzony tą odpowiedzią, ani słowa już nie mówiąc, Jan Kazimierz — wyszedł, stukając drzwiami, i spotkawszy Butlera, skarżyć się począł przed nim na kanclerza; ale starosta nie wtórował mu.
Do następującego poranku zmieniło się wszystko: król ochłódł, dekret kazał przepisać i dawna dobra komitywa z Radziwiłłem powróciła, bo