Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 02.djvu/007

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

broniąc Ossolińskiego, wyrażając się otwarcie za tem, aby krwi oszczędzić.
Po chwili zdumionego milczenia niemniej przyszło do żywych sporów i ostrych słów. Kanclerz, poparty przez króla, wymowny, zręczny, przy swojem się utrzymał.
— W najwyższej mam czci — rzekł w końcu — heroiczne czyny panów regimentarzy we Zbarażu, ale gdy dla króla jmci i dla wojska mogę uniknąć alternaty niepewnej w polu, a krwi chrześcijańskiej zaoszczędzić, nie będę się sromał ani z Hanem traktować, ani go zapłacić.
Oderwać go od Kozactwa, zmusić Chmiela do ukorzenia się i wypuszczenia oblężonych panów regimentarzy, zwrócić go do posłuszeństwa, jeśli nie orężem, to porozumieniem się z nim, nie będę się wahał.
Król milcząco mu potakiwał.
Starszyzna jednak burczała i zżymała się.
— Lepiej życie poczciwie dać, niż dziczy tej sromotnie czołem bić... Nam wzorem być powinni Zbarażcy, którzy po dziś dzień się heroicznie trzymają, gdy my nie począwszy się cofamy.
Nie słuchano starych; król i Ossoliński odpowiedzialność brali na siebie. Ci, co z rady wychodzili, burzyli się, inni już w żarty i przyciski obracali swój smutek. Pomijano Jana Kazimie-