Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cie gońce, zwiastujący głód blizki, brak prochów i kul, i ostateczne znużenie tych ofiar, zmusiły przyśpieszyć ciągnienie.
Zapowiedziano, że król do Lublina naprzód ma się udać, gdzie wojsk obiecanych pułki gromadzić się miały. Jan Kazimierz zdawał się odmłodzonym, wesołym, ufnym i tak ożywionym, a pewnym zwycięztwa, jak nigdy.
— Raz temu zawichrzeniu położyć koniec potrzeba — mówił z zapałem — a przy pomocy Bożej... Zdaje mi się, że godzina wybiła!
Ktoś podszeptywał o Tatarach.
— Jako żywo, ich niéma i nie będzie! — odpowiadali drudzy...