Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cuzkie przysłowie o utoczonem winie, które wypić było potrzeba.
Widmo starej Bertoni stało w progu, czekając na niego, musiał wnijść na górę.
— Nie mam czasu nad pięć minut — szepnął król — ale, ale... pragnienie mnie pali, potrzebowałem się napić wina z wodą... dlatego...
Plątał się, śpiesząc już na wschody, których znaleźć nie umiał, Strzębosz go ujął pod rękę. Włoszka poszła ze światłem przodem.
Odwróciła się do króla.
— Biance powiedziałam, że Wojewoda Mazowiecki — szepnęła.
Strzębosz parsknął, bo między królem a panem wojewodą najmniejszego nie było podobieństwa, a co gorzej, Bianka wojewodę często bardzo widywała, więc się kłamstwo wydać musiało.
Dosyć niespokojny, ale razem mocno ciekawy, bo dziewczęta go niesłychanie ku sobie pociągały, Kazimierz wszedł do pokoju Włoszki bawialnego, rozglądając się po nim.
Pozostałe dwie świece dosyć słabem światłem oblewały dziewcząt dwoje, stojących i chichoczących w kątku.
Król wprost poszedł ku nim.
Piękność Bianki, świeżość i młodość Dzianotowny, uczyniły na nim wrażenie takie, jak cza-