Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniej go kosztowało, a przyszło jaknajskładniej. Z zimną krwią i zupełnem panowaniem nad sobą, ze zręcznością kobiety, która się wychowała na dworze, Marya Ludwika przyjęła oświadczenie, umiarkowaną wdzięczność i uczucie objawiając przyszłemu małżonkowi, który starał się okazać rozmiłowanym i pełnym galanteryi. Niewiele to kosztowało króla, który wistocie dla każdej kobiety miał jakąś sympatyą zmysłową i częstokroć najdziwaczniej ją okazywał.
Z uśmieszkiem ironicznym Marya Ludwika przyjmowała te spóźnione westchnienia i wejrzenia.
Ks. de Fleury miał przygotowaną minutę prośby do Rzymu, którą, nie czytając jej, król podpisał.
Tak wszystko się skończyło pomyślnie, klamka zapadła. Przy podanej wieczerzy powłosku, to jest słodyczach, zimnych przekąskach i winie, gdy kanclerz pił zdrowie obojga królestwa, Jan Kazimierz z kieliszkiem przystąpił do Maryi i pocałował ją w czoło.
Rozmowa, trochę winem hiszpańskiem podbudzona, wpadła w ton lżejszy i przeciągnęła się jeszcze; ale król musiał powracać do Nieporętu i z tego powodu, zostawiając tu kanclerza, siadł do swej kolebki, oczekującej go w podwórzu.