Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

postrach obudzała, ta obawa jest dla mnie uwłaczającą. Jeżeli się jej pozbył król, chcę być zapewnioną, iż się ona nie wróci.
Układom cichym nie mogę już ufać, należy cóś obmyśleć.
Ks. Radziwiłł przerwał z uśmiechem:
— Ale ja go tu przywiozę do stóp w. król. m., skruszonego i za grzech żałującego.
— To nie ulega wątpliwości. Ja i ks. de Fleury możemy być świadkami uroczyście danego słowa, którego król złamać nie może, a oprócz tego, prośba o dyspensę do Rzymu, choćby nie była potrzebną, da pewność na piśmie. Więcej wymagać nie można.
Milcząco przyzwoliła królowa, ale westchnienie się z jej piersi wyrwało.
— Mówmy otwarcie — rzekła. — Miałam czas poznać dobrze Króla Kazimierza i ocenić przymioty jego: przedewszystkiem wielką i szczerą pobożność, szlachetne popędy, serce dobre, ale zarazem dziecinną płochość, brak męzkiego wytrwania, łatwe zarówno rwanie się i zrażanie do wszystkiego. Wiem zatem, jak ciężkiego podejmuję się zadania, stając u jego boku na straży godności, czci i przyszłych losów Rzeczypospolitej.
— Kraj też i my to ocenić potrafimy — rzekł Radziwiłł. — Oddany sam sobie, nie podoła Jan