Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Królowa połowę zajmuje! — zamruczał Jan Kazimierz.
— Z nią się pogodzicie — zaśmiała się Włoszka, zbliżając do siedzącego. — Mnie się widzi, gdy wam koronę na głową włożą, królową wam senatorowie narają.
Zerwał się Jan Kazimierz z siedzenia.
— Ale ja jej nie chcę! — zawołał gwałtownie. Mało to ojcu naszemu nawypowiadano, że siostrę wziął po siostrze, a cóżby było, żebym ja po bracie żony pożądał? Dopiero-by mnie Sodomą i Gomorą chłostali!
— A Papieże od czego? — odezwała się Bertoni.
— Ja jej nie chcę! — powtórzył stanowczo król i zamilkł nagle.
Wtem zegar stojący na stole godzinę wygrywać zaczął, był bowiem tak urządzony misternie, iż gdy wybić miała, na wieżyczkę występowali trębacze i muzyka słyszeć dawała bardzo wdzięcznego kuranta.
— Masz co do mnie? — zapytał król.
— Miałabym wiele — odparła Włoszka — bo to się przecie niegodzi, ażebyś o mnie i mojem dziecku zapominał, ale litość mam nad królem bez kraju. Obrachujemy się później. Widzę, że ja starania się o tę koronę drugą nie potrafię odra-