Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co mówisz?! — wykrzyknął król. — Jabym sam gawota gotów pójść na jej weselu.
— Ba — odezwał się Butler — zastąpi ją Des Essarts lub inna!
— To prawda — smutnie potwierdził Kazimierz. — Dwór królowej to drugi klasztor. Za najmniejszą płochość wysyła do Francyi, a ma tak dobrych szpiegów.
— Królowa? — podchwycił, zbliżając się ku siedzącemu panu, Butler. — Królowa? ale ja właśnie wrócić chciałem do niej. W. król. mość powinieneś się starać pozyskać ją dla siebie. Może ona mówić, że się do niczego nie miesza, ale ma stosunki, ludzi i umie tak pokierować niemi, że bez niej, a uchowaj Boże, przeciwko niej, my sobie rady nie damy, gdy z nią byłoby nam tysiąc razy łatwiej.
— Ba! — odparł zadumany Kazimierz — myślisz, że ja nie wiem o tem? Kobieta rozumna i przebiegła, za nieboszczyka nigdy się nie dobijała o to, aby wydawała się silną; owszem, pokorną napozór wydawała się, a wistocie ona wszystkiem kierowała, robiła, co chciała, i król bez niej obawiał się zrobić kroku.
— Tak jest — dodał cicho Butler — rozum rozumem, a i to cóś znaczyło, że ona jedna zawsze miała pieniądze.