Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— N. Panie — rzekła — proszę was, pozostawcie mnie zupełnie na stronie, ja się do niczego mieszać nie chcę, nie mogę i niepowinnam. Świeża boleść odejmuje mi wszelką ochotę udziału w tem życiu, radabym moje zakonnice francuzki osadzić jaknajwygodniej i wyposażyć, aby może kiedyś sama u nich znaleźć schronienie, zresztą od śmierci męża sprawy rzeczypospolitej są mi obce. Wdowa, upomnę się o moje wyposażenie, nic więcej.
— Ale w. król. mość — zapominając się rzekł Jan Kazimierz — możesz przez Francyą, na którą masz wpływ wielki, dopomódz potężnie, komu-byś chciała.
— Francya będzie iść za własną polityką i interessem — sucho rzekła Marya Ludwika — a ja właśnie pragnę wyrzec się wszelkiego udziału w jej polityce.
Król, zachmurzony, zamilkł.
— W. król. mość — dodał po chwili — możesz zmienić zdanie; tak się spodziewam, sądzę.
Potrząsnęła głową królowa, nic nie odpowiadając. Król wstał powoli i Marya też podniosła się z siedzenia. Nastąpiło bardzo chłodne pożegnanie, po którem kilka kroków ku drzwiom przeprowadziwszy gościa, królowa wróciła do swych pokojów. Ks. de Fleury wiódł dalej króla.
— Cierpiącą jest? — zapytał go.