Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Boży gniew 01.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale w tej chwili były to jeszcze raczej przeczucia, marzenia, rojenia, niż powzięte zamiary i myśli. Czuła tylko, że powinna była zachować swą niezależność, stać na uboczu i nie mieszać się do niczego, dopóki nie była zapewnioną własnych korzyści i pozyskania godnego siebie stanowiska. Domyślać się mogła łatwo, iż Biskup Wrocławski równie jak Król Szwedzki (tak się on nazywać kazał), starać się będą o pozyskanie jej sojuszu i pomocy, lecz właśnie w interesie przyszłości było nie wiązać się niczem. Rozmyślanie to przerwało jej modlitwę; klęczała jeszcze ale sparta na ręku, przestała się modlić, gdy lekko uchyliły się drzwi i królowa postrzegła zaglądającą ostrożnie Langeronównę. Zwróciła ku niej pytające oczy.
Na palcach podeszła Francuzka... i przyklękła przed panią, szepcząc:
— Król Szwedzki...
Brwi Maryi Ludwiki zlekka się ściągnęły, pomyślała chwilę.
— Powiedz, że kończę modlitwę a ksiądz Fleury, niech wyjdzie na jego przyjęcie; ja zaraz tam będę.
Ksiądz Fleury, szepnij, aby się nie oddalał w ciągu bytności króla.
Posłuszna Langeron wyśliznęła się z pokoju, a królowa, jeszcze po febrze osłabiona, z ciężko-