Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wództwa żaden z nich nie miał z powodu Chodkiewicza, który się o nie upominał, i Żółkiewskiego prawa swego niemogącego ustąpić), ruszono śpiesznym pochodem ku Orońskowi, i na noc król z całemi siłami swemi był w Przytyku.
Bajbuza wraz z innymi pilno się teraz przysłuchiwali i przyglądali temu, co się w szeregach kwarcianych działo i po innych pułkach. Poskutkowało powieszenie Leśnickiego, ale milczenie posępne nic też dobrego nie wróżyło. Bić się chciano corychlej, aby raz skończyć; ochoty jednak do tego boju a dobrej myśli nikt nie miał. Żołnierze z nieufnością się oglądali na siebie, a ze słowem każdy wahał odezwać.
Znużeniu też wojska wiele przypisywać było potrzeba, i dobrze się stało, że cały dzień wytchnąć mogło w Przytyku.
O Zebrzydowskim wiedziano, że stał, jakby już czekał na regalistów, postanowiwszy bitwę przyjąć w Orońsku, gdzie mu się położenie zdało dla rokoszan korzystnem. Ale i tu do starciaby nie przyszło jeszcze, bo wojewoda dzień cały przeleżawszy już się sposobił ciągnąć dalej, gdyby Żółkiewski przekonany o potrzebie rozstrzygnięcia sprawy, nie pośpieszył ku Orońskowi i nie ukazał się, gdy już wozy wojewody ruszały, a on sam popasywał.
Oba wojska stanęły wreście naprzeciw siebie,