Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/184

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wróciwszy się koncerzem ciężkim znowu w ramię toż same, które już raz ranione było, cięciem silnem z konia zwalił. Padł i on sam wprawdzie zaraz rozsiekany przez kopijników Szczypiora, lecz Bajbuzę potem już na koń posadzić nie było można, musiano po wóz słać i na nim się wlec z rannym do Krakowa.
Drugiej pogoni nie lękano się już wcale, lecz rana rotmistrza do rozpaczy przyprowadzała, bo go w tej chwili gdy najczynniejszym pragnął być, znowu na czas jakiś uczyniła bezwładnym. Przodem posłał chorąży do Krakowa, aby i doktora i wszystko co rannemu potrzebnem być mogło przygotowano, a sam przy wozie jadąc, dopiero drugiego dnia rano z nim dostał się do stolicy.
Tu dwór właśnie, król i wojsko przygotowywało się do wyjścia dla sejmu zwołanego do Warszawy.
Wiadomość o oswobodzeniu Bajbuzy byłaby zaraz się rozeszła po mieście, ale on sam i Szczypior nie chcieli, aby o tem szeroko rozpowiadano, i o ile mogli taili całą przygodę.
Przywołany doktor ranę uznał dosyć ciężką, zwłaszcza że prawie w tem samem miejscu przypadła, gdzie już pierwsza kość naruszyła. Bajbuza się tem pocieszał, iż, jak on utrzymywał, wszelkie rany u niego prędko się goić były