Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Myszkowski tylko, którego dotknął swem oskarżeniem Zebrzydowski, nie mogąc mu go darować, pragnąc się pomścić, wskazywał w nim królowi nieprzebłaganego wroga.
— On póki żyw spokojnym nie będzie — powtarzał marszałek — dobre mu wszelkie środki, potwarz, kłamstwo, krzywoprzysięztwo... Rokosz rozbity, powiadacie... a ja nie wiem czybym uwierzył Zebrzydowskiemu, gdybym go na marach widział.
To pewna, że czy z naprawy wojewody, czy mimo jego woli, nie przestawano w szlachcie utrzymywać niechęci przeciwko królowi i dworowi.
Na samym zaś dworze dawały się postrzegać pewne odcienia przekonań. Tak kardynał Maciejowski żądał powolności dla Zebrzydowskiego, gdy Myszkowski nastawał na zgubę jego; w wojsku Potoccy różnili się zdaniami z Żółkiewskim; Chodkiewicz królowi wierny, dumą swą zrażał; księcia Ostrogskiego pewnym być nikt nie mógł.
W samych rodzinach różnice przekonań były wielkie; dwu Stadnickich szło z królem, jeden przeciw niemu. W sposobie postępowania z rokoszanami król zawsze łagodność zalecał i dawał jej przykład, senatorów wielu doradzało surowość i postrach a grozę. Wiedziano, że Herburt z Batorymi spiskował i ich na tron prowadził,