Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pękosławski, wreście Herburt, który wszystko złe zwalał na Jezuitów, pozyskanych przez dwór rakuzki. W jego mniemaniu oni byli wszystkiego złego przyczyną, oni koronę tę dla rakuszan targowali, i tak jak kupili. Zygmunt miał powrócić do Szwecyi.
Mniejsze to już zrobiło wrażenie, a że wieczór nadchodził, koło się rozprzęgać zaczęło. Niecierpliwsi, ponieważ już dosyć czasu upłynęło, naglili o ogłoszenie rokoszu.
Pierwszy raz, po odjeździe Żółkiewskiego, na wspomnienie rokoszu usłyszano Zebrzydowskiego głośno mu się sprzeciwiającego.
Ponętowski uszom nie wierzył. Stanął naprzeciw niego, ręce rozstawił szeroko, oczy podniósł i tak w postawie zdumionej potrwawszy chwilę, odszedł nie mówiąc słowa.
Zaraz za hetmanem precz jadącym z koła podążył, nie czekając końca, niecierpliwy nasz Bajbuza. Dla niego usunięcie się Żółkiewskiego było hasłem, ale chciał z jego ust posłyszeć rozkaz.
Podążył więc tak, że niemal razem z pocztem otaczającym hetmana stanął na jego podwórzu.
— Panie hetmanie — zawołał gorąco — ja z wami!
Żółkiewski dał mu znak tylko i wprowadził go do alkierza.
Tu Bajbuza powtórzył oświadczenie z tą ra-