Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/024

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Ja w tych dla ojczyzny konjunkturach bolesnych, nie mogę pozostać bezczynnym widzem. Pocóżbym się na świecie przydał? Na wszelki przypadek musisz mi moich stu kopijników ściągnąć nanowo i albo ich pogotowiu mieć, lub mi ich słać. Klucz ci posyłam, aby grosza nie zabrakło, ani go żałuj, a co ja z nim lepszego do uczynienia mam? Dała mi go ta miła ojczyzna nasza, dla niej też służyć ma, gdy jej zagraża niebezpieczeństwo. Kilka tysięcy złotych mnie też tu potrzeba, bo nierychło powrócę, ani się ta zawierucha skończy.
„Wziąłbym cię do siebie, Szczypiorze mój, bo mi bez tej prawej ręki bardzo źle, ale co pocznie Spytkowa, gdy ty tam na straży nie będziesz? Łotr, co się jej mężem zowie, czyha na to, aby ją obedrzeć, a na mnie się pomścić, iż niewinnej bronię niewiasty. O siebie się nie lękam, bom świadom z kim mam do czynienia, ale o jejmość bardzo. Jeżeli znajdziesz kogo, coby tam ciebie zastąpił na straży, przybywaj.
„Kopijników, choć dziś mi jeszcze nie potrzeba, a no kto wie kiedy to jutro naskoczy gdy się oni przydadzą? Trzymać ich będę, choćby mnie zjeść mieli.
„Jak długo się ta burza przeciągnie, ani ja, ani nikt nie odgadnie. Zależy to i od króla JMci i od tych, co królikami być chcą, i od niezbadanej woli Bożej.