Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 03.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to jest do ogłoszenia rokoszu dojdzie, wyczerpać wszelkie porozumienia sposoby. Król skłonnym jest…
— Do czego? do oszukania nas? — krzyknął Ponętowski — albo paktów nie poprzysiągł, albo Esthonii nie obiecał? Zamki miał budować? cośmy zażądali przyrzekł, a co z tego? I teraz nas uwiedzie, okłamie, a gdy się rozejdziemy, on na swojem postawi i sprzeda nas jak barany na rzeź rakuzkiemu!
Wojewoda potakiwał słuchając.
Bajbuza jeszcze raz się zwrócił ku niemu.
— Więc choćby do domowej wojny przyszło? — zapytał.
— Nie może do niej przyjść — przerwał wojewoda. — Gdybyśmy już na placu stali przeciwko sobie, nie pójdzie brat na brata. Króla porzucą z jego niemcami samego!
— Na placu żołnierz wodza słuchać musi — odezwał się rotmistrz — na to rachować nie godzi się.
Wtem Ponętowski nie dając dalej ciągnąć Bajbuzie, wołać począł.
— Po co to wywodzić tak subtelnie? Jesteście w duchu regalistą, spodziewacie się może starostwa lub innej łaski? Nas nie nawrócicie.
Zarumienił się Bajbuza i niecierpliwie dłonią po szabli uderzył aż zadźwięczała.