Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wodząc grawamina przeciw królowi. W innych kupkach czytano paskwilusy i śmiechy się rozlegały.
Niektóre z nich były gwałtowne i bezwstydne, zuchwałe i pełne obelg najbrutalniejszych przeciwko Zygmuntowi, rakuszanom i jezuitom.
Niedaleko od miejsca, które z pomocą Gubiaty udało się opanować rotmistrzowi, widać było nędzny stoliczek, pochwycony gdzieś w chacie mieszczanina, pochyło stojący, choć grudkami ziemi popodpierany, i przy nim siedzącego, z zakasanemi rękawami skryptora, który z ogromnem piórem gęsiem, maczając je we flaszeczce na sznurku uwieszonej, spisywał coś na arkuszu żółtego papieru.
Skryptor z głową pochyloną na ramię prawe, z zakąszonemi usty, rzucał oczyma wkoło i to się porywał do pisania, to zatrzymywał nagle, bo go stojący dokoła odrywali, jedni krzykiem, drudzy nawet rękami targając.
Pochyleni nad stołem, dalej zwieszeni na ich ramionach, ichmość panowie szlachta spór zajadły mieli o dyktowane grawamina
Szło o spisanie ich jak najbardziej szczegółowe. Jeden podawał do punktów, iż król JM. przyrzekł komuś z dóbr swych wydzielić grunt a nie dotrzymał tego; drudzy chcieli tylko, aby główniejsze spisywać przeciw królowi zarzuty.