Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zarzekłem się excessu. Chodziłem do spowiedzi pod laskę, z całego żywota, i mogę powiedzieć, żem odrodzonym, nowym z pod niej wyszedł. Miałbyś miłość wasza ze mnie sługę doświadczonego, wiernego, bywałego, jakiego korona ta drugiego nie okaże.
— Dziękuję ci — odparł Bajbuza — nie może to być. Raz i drugi próbowałem cię, wiem że jesteś niepoprawionym, szukaj służby gdzieindziej, u mnie jej dla ciebie niema.
To mówiąc wskazał na talary rozłożone na stole, które Gubiata skrzętnie zgarniać począł do chusty brudnej, gdy mieszka na pomieszczenie ich mu brakło.
— Bóg zapłać — rzekł — ale gdybyś miłość wasza inaczej się rozmyślił!
— Nie mogę.
Szlachcic stał jeszcze chwilę.
— Konika w dodatku — szepnął — ja po niego sam dobiegnę do Nadstyrza, bo z podróżnych oczywiście nie dostanę.
Bajbuza obojętnie głową poruszył. Gubiata wyszedł nareście.