Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzieści, powierzchowności rycerskiej, postawy pańskiej, oblicza wielką nacechowanego dumą.
Nadzwyczajne uwielbienie aż do czci jakiejś posunięte objawiał względem Zamojskiego, przed którym korzył się, słuchał go milczący, potakiwał mu… ale tuż względem innych szorstko, dumnie, gwałtownie występywał.
Hetman zdawał się go oceniać i lubić, chociaż w rozmowie hamować często musiał.
Obchodził się z nim z łaskawością wielką, jakby z synem rodzonym, często bardzo zwracał do niego, widać było, że na niego rachował i rad się nim posługiwał.
Lecz ilekroć własną myśl Zamojskiego podniósł Zebrzydowski, natychmiast ona inną przybierała barwę i namiętnie brzmiała a krańcowo. Hetman śmiał się i prostował, ale ten zbytek ognia go nie raził.
Rozmowa i tego wieczora obracała się około króla i dworu. Wiedziano tu już, że młoda królowa, otoczona niemkami, żadnej z pań, żadnej nawet ze sług polskich przystępu do siebie nie dawała, że jawnie im niechęć okazywała, a król też od ożenienia więcej się jeszcze odosobniał i zamykał, oprócz swoich wybranych, nie dopuszczając do siebie nikogo.
— Dworu polskiego się spodziewać nie możemy — mówił Zebrzydowski. — Jeszcze może dopóki królowa Anna żyje, którą siostrzan szanuje i cza-