Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szego spotkania, ale tem oględniej musiał postępować, aby do nowych plotek nie dostarczyć treści.
— Na przyszły sejm — poddawał mu Szczypior — na który się wszyscy wybierają słuchać jak też król tłumaczyć się będzie z tego co mu zarzucają, pewnie i wy jechać zechcecie. Jeśli się Spytek nastręczy, naukę mu dacie, a gonić za nim nie warto.
Rotmistrz wcale dotąd pewnym nie był czy na sejm ten pojedzie, ale zaczynał się namyślać czyby istotnie nie wypadało bliżej się przypatrzeć temu co się w kraju działo. Na rękę też było pokazać się na świecie z odkrytą przyłbicą, aby nie sądzono, że dla pogróżek Spytka zamyka się w domu.
Ciekawość i chciwość czynu dawna zaczynała w nim budzić się znowu, oskarżał się o ostygłość i o grzeszne zapisanie w szeregi neutralistów, których sam potępiał.
— Wiesz Szczypior — rzekł do przyjaciela — gotuj ty dla mnie do drogi ludzi i konie, trzeba się przewietrzyć.