Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nych nadużyć rzucono w oczy młodemu królowi zamiast podarku weselnego.
Po całym kraju grawamina te przepisywane, komentowane biegły z rąk do rąk i najspokojniejsze jątrzyły umysły. Wszystko to zwiastowało zamach na ustawy same rzeczypospolitej, było przepowiednią tego absolutum dominium, którego się tak obawiano.
Z tego zjazdu głośnego w Lublinie Zamojskiego przyjaciele jechali z żalami do króla, a na ich czele wojewoda krakowski Firlej, lubelski wojewoda Zebrzydowski, Firlej kasztelan radomski, Herburty, Lanckorońscy, Oleśniccy, Gorajscy i wielu innych. Z drugiej strony w poselstwie szli Solikowski, Maciejowski, Gowoliński biskupi a z nimi Ostrogski, Tęczyński, Stadnicki. Miał król obrońców naprzód w duchowieństwie, potem w ważniejszych rodach, gdy Zamojski, niestety, opierał się na dosyć burzliwych żywiołach, które powołać musiał.
Ten krok uczyniony do króla, prawie był bezskutecznym, odkładano wszystko do sejmu. Król dostojeństwa swego znajdował niegodnem, aby rękojmie dawał, gdy mu wiary odmawiano.
Wbrew więc hałasom, małżeństwo przyszło do skutku, a lekceważenie życzeń i skarg narodu dało się uczuć i umiano je wyzyskać przeciwko królowi.
— Czyni co chce! nie pyta nikogo! absolu-