Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 02.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i z tem się oświadczał często, i sobie życie odbierze.
Szczypior dowodził, że i tego nie uczyni, bo nimby węzła zaplątał na stryczek, jużby mu się odechciało, a gdyby się miał topić, toby go woda zimna odstraszyła.
Pomiędzy innemi przymiotami tego nieszczęśliwego było, że na myśliwstwie się znał, szczególniej na wabikach, sidłach i różnych kunsztach łowieckich, a również do łowienia ryb był wprawny, czy z sakiem, czy z wędką, czy z niewodem.
Miał więc w Nadstyrzu robotę, a znudziło mu się w lesie, szedł nad rzekę i tak żył tu jakoś nie wyrywając się dalej.
Po przybyciu do domu, Bajbuza się o księżnę dowiadywał razy kilka, ale w majątku o niej nie wiedziano nic, oprócz że się spodziewać nie kazała.
Potem nadeszła wiadomość, iż księżna została panią Spytkową i że miała wraz z mężem zjechać do majętności na czas krótki dla obejrzenia jej.
Z powodu tego, gdy mowa była o Spytkach Jordanach w ogóle, a Rabski genealogie wszystkie znał doskonale chwaląc się tem nawet, że panu Paprockiemu wiele dawał niegdyś skazówek, trafił zaraz na tego, który miał być mężem pięknej księżnej Teresy.