Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/209

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

góły o każdem posłuchaniu, jak gdyby na nie patrzyła, a powtarzała słowa króla, naśladowała poważny i uroczysty głos Zamojskiego. Minka jej układała się inaczej, gdy przedstawiała Leśniowolskiego moderującego zbyt ostre sądy i mitygującego p. marszałka Opalińskiego.
Wszystko to potwierdzało się tak dowodnie, iż Bajbuza o prawdziwości doniesień wątpić nie mógł, a bolał go ten stan rzeczy jako zapowiedź przyszłości groźnej.
Naostatek nie omieszkała Ewunia pod pieczęcią największej tajemnicy donieść Bajbuzie, iż młody król z uprzedzającą grzecznością, nadskakiwaniem był dla więźnia z pod Byczyny, którego hetman w Krasnymstawie trzymał. Na dworze króla żywiono, jak ona utrzymywała, jak największe dla rakuzkiego domu współczucie. Szeptano już, że Zygmunt skorzysta ze zbliżenia się, aby przefrymarczyć koronę, a razem pozbyć się siostry.
Koronę pewnie przyjętoby ochotnie, gdyby Zygmunt nią miał prawo rozporządzać, ale Anny uparcie trwającej przy swych przekonaniach religijnych, żaden arcyksiąże nie mógł wziąć za żonę.
Projekt ten, chociaż niby trzymany w tajemnicy, szlachta sobie z oburzeniem powtarzała. Król zamiast zyskiwać serca, odstręczał je od siebie. Wszystko to niecierpliwiło, zrażało, zniechęcało rotmistrza, który stanowczo zapowiadał