Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Bajbuza 01.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozgałęzione, wiedziała wszystko co się działo, kłamało, zamierzało u dworu i vox publica dla niej nie miała nic skrytego.
Płoche to było szczebiotanie, ale przychodziło po długich dniach ciszy i jednostajnego spoczynku, więc prawie było pożądanem Bajbuzie. Słuchał go uśmiechając się, a nawzajem wdowa wszystko co rotmistrz jej mówił, z wielką, natężoną przyjmowała uwagą i poszanowaniem.
Wprędce bardzo zapanowała i nad Szczypiorem, który dobro i prostodusznie widział w niej poczciwe, litościwe kobiecisko. Wśliznęła się więc tak nieznacznie w życie Bajbuzy, iż wszyscy w końcu mówiąc o nim wspominali o niej i wzajemnie. A chociaż w chorobie samej, gdy najcięższą była, piękna Ewunia wcale nie pielęgnowała rannego, nazywało się teraz powszechnie, iż ona się dla niego poświęciła.
Ani mogło postać w głowie rotmistrzowi, ażeby ten stosunek miał jakie znaczenie i wagę.
Piękna wdowa sama opowiadała o tylu swatających się do jej ręki, iż można się było spodziewać zamążpójścia prędkiego, a Bajbuza śmiejąc się mówił Szczypiorowi, że oto drugi może raz dla niej dziewosłębem będzie.
Raz się przekonawszy, że szczebiotania jej słucha chętnie rotmistrz i że ono go bawi, ze szczególną troskliwością się poczęła wysilać na to,